wtorek, 5 kwietnia 2011

134 dni

Założyłam dziennik. Powróciłam do tego. Kocham pisać, ale nie odpowiada mi opcja komputerowa. Oh, jak ja bym chciała mieć maszynę do pisania! Taką starą. Naprawdę, czuję jakbym urwała się z lat 20. Pisze w takim starym zeszycie.
Co do mojego wyjazdu - codziennie wpatruje się w bilety i odliczam dni. A zostało mi ich... hmm... 134. Strasznie dużo. 19 tygodni i jeden dzień. Wow. Do tego za oknem wiosna;) uwielbiam siedzieć na ogrodzie i wpatrywać się w chmury. Wiem, że to dziecinne, ale odstresowywuje się wtedy. Widzę, jaki świat jest piękny i to doceniam. Uwielbiam wiosnę. Lato też. Jesień mniej. A zimę kocham! Jest wtedy tak biało i bajkowo. Chyba cały czas jestem dzieckiem! To chyba przez to, że tyle czasu spędzam z dziećmi:)
Co to jest? Dziwne uczucie w żołądku, bicie serca. Uśmiech przez cały tydzień? Cholera. Nakręciłam się, chyba! A nie mogę! Co z moim postanowieniem: no more boys? A miało być tak pięknie. Aż tu nagle niczym Filip z Konopii wyskoczył Eli. Nie, nie mówię, że jest zły, jest fantastyczny. Kocham z nim rozmawiać i czekam, by z nim porozmawiać.
Ok. To moment, w którym powinnam przestać o nim myśleć.

2 komentarze: