wtorek, 31 maja 2011

Przedwyjazdowo:)

Jutro wyjeżdżam nad morze. 12 dni bez internetu, tylko z telefonem i boskim nic nie robieniem:) nie mogę sie doczekać. Pociag odjeżdża z Warszawy Wschodniej o 4.55, a 12.17 będziemy w Gdyni Glownej, czyli o 14 będziemy w Czarym Mlynie! I od razu idziemy nad morze:D Ojej, ale to bedzie ciekawe:) oczywiście, biorę aparat i fotorelacja bedzie :D

Wczoraj nawiazalam kontakt z dziewczyna, Ada, która bedzie pod Stuttgardem. Czyli 121.7 km od Zurichu. Czyli będziemy sie spotykały w połowie drogi, czyl St. Gallen^^. coraz ciekawiej zapowiada sie moja Szwajcarska przygoda:D

poniedziałek, 30 maja 2011

Sny

Są odzwierciedleniem naszej psychiki. Jeżeli tak, to moja jest zdrooowo powalona. Tak, dziwnych snów ciąg dalszy^^ teraz śnił mi się dom przyjaciółki. Ja bardzo chciałabym, by to się spełniło;)
W środę o tej porze będę w pociągu i będę zdobywała polskie morze, będę miała podobno tropikalną pogodę. Nie no, podoba mi się takie rozwiązanie:) Zwłaszcza, jak się jedzie na wieś zdala od zgiełku. To jest to, czego potrzebowałam. Takie.. uspokojenie i wyciszenie się. Zero(chyba) imprez, lenienie się cały dzień... Po prostu będzie mega nudno i babsko. No boys allowed:D
Trzymajcie się gorąco:)

sobota, 28 maja 2011

Natalia tworzy

O matko, jaką ja mam wenę ostatnio. To przez te szalone sny. Cały czas nie wiem, jak nazywa się mój mąż, ale wiem, że jest fantastycznym człowiekiem. Oddałabym wszystko, aby ten sen się spełnił i bym za 17 lat od dziś znalazła tego bloga i się uśmiała, bo wszystko przebiegało tak, jak powinno;)
Napisałam, że mam wenę. Przez ostatni rok nie mogłam napisać tekstu. TEraz napisałam. Mało tego. Mimo okropnych wspomnień ze szkoły muzycznej pograłam trochę na pianinie. Sporo zapomniałam, ale jak poćwiczę, to może będę grała na jakimś przeciętnym poziomie:) bariera została przełamana. Już nie zamartwiam się francuskim. Było, minęło. Wiem ile umiem i ta świadomość pomoże mi przetrwać. Cały czas mam w CV - francuski średniozaawansowany. Nic się nie zmieni. Aczkolwiek pudełko z zeszytami i repetytoriami schowałam pod biurko. Bym nie zapomniała. A nie zapomnę:)

piątek, 27 maja 2011

Przeszło

Złość mi przeszła. Mam wakacje, to mój dodatkowy przedmiot, może rzeczywiście przez nerwy dałam ciała? Nie ma sensu tego rozdmuchiwac. Co było, a nie jest, nie wpisujemy w rejestr. Spędze pierwszy dzien wakacji, tak jak powinnam- uśmiechnięta!!;) No i za tydzień o tej porze będę wylegiwala sie na plaży i nic nie robiła:D
Dzięki wszystkim za wsparcie, jesteście kochani:)

czwartek, 26 maja 2011

zła.

Ok, rozumiem zdawanie matury w prywatnej szkole, ale żeby kogoś udupić? 4 punkty, jak ja bez oporów gadam z francuzami. Niby nic mi to nie robi, bo to przedmiot dodatkowy, ale ta kobieta była chamska. Według mnie umiałam na więcej niż 4 punkty. Nie chodzi mi to jakies 15 czy 20, tylko 10, 9, 8, 7, 6. Na tyle umiałam. Agrrrr!

środa, 25 maja 2011

uśmiech

Ostatnio mi towarzyszy bez przerwy. Taki mój bezosobowy towarzysz ;) wiem, że mnie nie opuści i jak będę potrzebowała, to będzie się do mnie dobijał drzwiami i oknami. I w końcu zagości na mojej twarzy:D
Wczoraj byłam na zakupach z mamą. Kocham ją najmocniej na świecie:D jest mega wsparciem podczas moich przed wyjazdowych kryzysów. Nie mówię jej o nich, ale ona je wyczuwa i mi pomaga - bierze mnie na zakupy, wysyła do znajomych. Co do zakupów, mam dwie pary baletek, bluzkę i torebkę. Wszystko z przecen:)
No i znalazłam zajęcie na wakacje: od 16 czerwca do 16 sierpnia jestem wolontariuszką w Muzeum Powstania Warszawskiego. Będę pracowała w sekcji dydaktycznej i w wydziale interpersonalnym, bo "mam w sobie pozytywną energię". Zabiję jakoś czas oczekiwań do wyjazdu :D
A jutro francuski;)

poniedziałek, 23 maja 2011

We only said goodbye in words

Ostatnio mam jakieś bardzo dziwne sny. Od momentu, jak Gosia, moja przyjaciółka, postanowiła na stałe wyjechac do Hiszpanii(studiuje iberystyke, była na stypendium i spodobało jej sie) zrobiło mi sie smutno. No, ale będę gdzie miała jeździć na wakacje. Ta Barcelona jest piękna:) przesliczna. 
Wracając do moich dziwnych snów, to: śni mi sie moje dorosłe życie. Wiem, ze to brzmi dziwnie i żałośnie, ale śni mi sie moje życie. Od jakiegoś tygodnia. Najpierw śniło mi sie, ze wychodzę z jakiegoś budynku, wsiadam na rower i jadę do domu. Dom jest duży, na dole ma otwarta kuchnie, salon z kominkiem, dwa pokoje, kuchnia. I jak ktoś otwierał drzwi wejściowe, to sie obudzilam i od razu zapisałam ten sen. Po paru dniach śniło mi sie, ze po ogródku biega piatka dzieci, jakiś mężczyzna stał na tarasie z obecnym chłopakiem mojej przyjaciółki(tez miała 35 lat) a moja przyjaciółka ze mna w kuchni. Robiłyśmy obiad dla dzieci. Z tego, co wywnioskowalam, to trójka była moja, a dwójka jej. Masakra. Obudzilam sie, zapisałam. Kolejnej nocy śniła mi sie góra w tym domku: piec pokoi, dwie łazienki. Budzilam dzieci do szkoły i przedszkola. Pamietam ich imiona: najstarsza, 8- letnia Sophia(ku czci mojej babci, bo ona ma na imię Zofia), 5- letni Joseph(to chyba po dziadku, Jozefie) oraz 3- letnia Etollie. Potem robiłam im kanapki i ktoś mnie pocalowal w szyje. To chyba był mój mąż. Przystojniak xD. Znów sie obudzilam. 
Dziś był kolejny. Wychodzę ze szkoły- tam pracuje, jako nauczycielka, chyba francuskiego, to wywnioskowalam z testów, które sprawdzalam. Potem pojawił sie mój mąż, który ma piękna, brązowa czupryne, zielone oczy... Normalnie mój anty ideał. Bo ja bym chciała mieć faceta z czarnymi włosami i brazowymi oczami. Ale cóż... Oby ten sen był proroczy, bo ta wioska była przesliczna i serio chciałabym tam mieszkać ;D
Tyle o snach. Teraz czekam na francuski i wyniki matur. No i mój babski wyjazd nad morze:)
Chyba sie rozpisalam :) trzymajcie sie gorrrraco!;)

niedziela, 22 maja 2011

deszcz.

Mam fazę na deszczowe piosenki i nie tylko. Leżę na polance, gorąco, a mi z głośników leci: czekam, aż znów spadnie deszcz, lub I'm singing in the rain ;D ludzie przechodzą obok i się śmieją. Lubię, kiedy ludzie się śmieją;)
U mnie praktycznie-po-maturalne nudy. Cały czas nie doszedł do mnie wynik z rozszerzenia. PAmiętam, jak anglistka mówiła: Oj, Natalia, góra 12 punktów... A tu taki numer :D
Idę się opalać :D buziaki:*

piątek, 20 maja 2011

rozwaliłam system

Miałam dziś egzamin ustny z rozszerzonego angielskiego. Pominmy moją grypę żołądkową. Miałam kompletnie zwalone tematy: o pracy- niezwykłe zawody, praca czasowa, dlaczego młodzi powinni pracować. Opisałam pracę, jaką podejmowałam. Masakra. Statystyka o preferencjach w wyborze pracy w Szkocji. Schiza, nie miałam zielonego pojęcia co mówić i jak to było ze sobą powiązane. Ale ja nigdy się nie poddaje i coś mówiłam. Ale temat prezentacji mnie zabił: 1) ktoś powiedział, że demokracja jest najgorszą ze wszystkich form rządzenia. Przedstaw za i przeciw.
2) W ostatnich latach wzrosła liczba zagrożeń srodkowiska. Które z nich są najważniejsze? Dlaczego?
Lubię politykę, ale nie po angielsku! A środowisko, to rzecz o którą modliłam się, bym nie dostała. Ale wzięłam politykę. MAtko, jakie ja farmazony pieprzyłam, za przeproszeniem xD że nie zgadzam się z tym, że demokracja  wymaga ulepszeń. Takie centralne populistyczne wodolejstwo. Na pytanie dlaczego młodzi powinni głosować odpaliłam: Bo jesteśmy tym pokoleniem, które ma realne szanse na wprowadzenie zmian w naszym kraju. I czy chce zostać politykiem? Oczywiście, że tak. Zajmowałabym się socialem - by dzieci w przedszkolach i złobkach. I jakie widzę minusy demokracji w Polsce? Ludzie biorą pieniądze za rządzenie a nie powinni. Prezydent nie powiniem brać za to pieniędzy. A politycy powinni dosawać minimalną krajową.
Ile miałam punktów za to? 18! xD

czwartek, 19 maja 2011

;)

Dałam radę. Mimo grypy żołądkowej napisałam francuski i nie poszło mi najgorzej. Rozwaliłam system, jednym słowem. Trafiłam na swoje tematy. O studiowaniu i o tym, że znalazłam psa. Pięknie;) oby było 70%:)
JEszcze tylko jutro i następny czwartek i koniec. Skończyłam sezon maturalny;) jestem bardzo szczęśliwa mimo bolącego brzucha. Daję radę;)

środa, 18 maja 2011

I go back...

Już ze mną lepiej. Cały dzień robiłam maturki z francuskiego. I niedobrze mi od nich, ale się przygotowałam. Nie licze na jakiś mega wynik, ale będzie dobrze. Musi być. Przygotowywałam się tyle i nie zawalę. O!
Po farbowaniu włosy zaczęły mi się falować:D Mam teraz brązowe fale:)
No i niecałe dwa tygodnie do babskiego wyjazdu. Oh, czekam teraz na to!:D

wtorek, 17 maja 2011

Nowy kolor i swiatlowstręt

O matko! Ustny angielski na 17 punktów. Czemu? Bo uzywalam zbyt amerykańskich wyrażeń. Myślałam, ze rozważenie ta kobietę. Ale wynik najlepszy w grupie:)
Przefarbowalam sie na brąz o imieniu: orzech laskowy. Kolor daje przepiękny połysk, polecam:) ogółem leje na mature z francuskiego, tak sie złe czuje(grypa zoladkowa), ze nie wiem, czy nie napisze tego w drugim terminie:/ od razu po powrocie z ustnego poszłam spać, tak złe sie czułam...
Trzymajcie sie;)

niedziela, 15 maja 2011

Od teraz, na zawsze

Wczoraj w Warszawie była noc muzeów. Po 3 latach namawianie rodziców(a raczej taty), by mnie puścili, pojechałam. Umówiona byłam ze znajomymi o 17 na placu bankowym. Jako, ze jesteśmy grupa artystów, to najpierw udalismy się do muzeum plakatu do Wilanowa. Lubię Wilanów. To przepiękne miejsce schowane tam gdzies, przy ruchliwej drodze. A ze jesteśmy awangardowym towarzystwem, to dostaliśmy plakaty ;)
Kolejnym punktem naszej wycieczki był kościół św. Trojcy. Jako, ze jesteśmy mixem także religijnym, postanowiliśmy poznawać nowe wyznania i religie. Podany kościół to kościół ewangelicko ausburski, a wiec podobny do katolickiego. Pogadaliamy z pastorem o ekumenizmie itp. bardzo sympatyczny człowiek.
Potem udalismy się do Muzeum Powstania Warszawskiego, ale kolejka była spora, wiec poszliśmy do muzeum nurkowania. Bardzo... Awangardowe miejsce, powiedzialabym.
Potem udalismy się do muzeum erotyki. Nie radzę tam chodzić z facetami, serio. Zobaczą coś i już maja skojarzenia. Oczywiście moja koleżanka ostudzila ich trochę. Trochę bardzo. Nie wiem, czy mogę przedstawić ten dialog. Po tej wymianie zdań, mój kolega stracił swój zapał.
Po muzeum erotyki przyszła pora na synagoge w Warszawie. Oczywiście, to był mój pomysł, moi znajomi byli przeciw. Ale co tam, poszliśmy i spodobało im się. Mieliśmy rozmowę z rabinem, który nie mógł uwierzyć, ze tyle wiemy o tej religi. Religioznawstwo w szkole opłaciło się:) Paradoksalnie, spędziliśmy w synagodze ponad 1,5 h. Ludzie tam są bardzo sympatyczni i, chyba, mój poszukujący kolega znalazł swoją religie. Judaizm reformowany... Nie wiem, jak to będzie. Zobaczymy za jakiś czas.
Po wyjściu z synagogi bieglismy na nocny. Dobieglismy. Warszawa o godzinie 1.40 stała w korku. Co za piękny widok:D prawie jak Nowy Jork :D i z racji tego, ze wraz z koleżankami przegralysmy zakład musialysmy zacząć śpiewać w autobusie. Tak wiec, o godzinie 2.00 dalysmy recital pt. 'Wstawaj, szkoda dnia', 'chodź, pomaluj mój swiat', 'dont worry, be happy'. Ludzie myśleli, ze jesteśmy elementem nocy muzeów:D
Wrażenia? Mega pozytywne:) idę to teraz opisać mojej host familii:D trzymajcie się gorąco! ;)

piątek, 13 maja 2011

koniec z numercją

Po tym, co stało sie z bloggerem, mój blog totalnie zwariował. W każdym bądź razie dziś jest 95 dzień. Zero zmian. Pan X jak nie odpuszczał, ale po radykalnej zmianie chyba odpuści.
Zastanawiało mnie, dlaczego piszę opowiadania. Chyba znalazłam odpowiedź: Piszę, kiedy mam zły humor. Wtedy moje bohaterowie stają się szczęśliwi. I ja też. Nauczyłam się pisać. Pisarką nie będę, ale kto wie, może ktoś kiedyś zaśpiewa moje teksty??:) Chciałabym.
Czasami życie jest nie fair, ale nie pozwólmy, by to nas zatrzymalo. Szczęście jest dla każdego. Zapytacie, kto mądry to powiedział. Odpowiedź brzmi: 5- letnie dziecko, mój były sąsiad, którym hobbystycznie się zajmowałam. Byłam dziś u tej rodzinki. Mały jest słodki. Od razu wlazł mi na kolana i nie chciał zejść. W ogóle był dziś taki kochany, ten mój diabełek:) Może tylko wygląda jak aniołek - blond loczki, ale jego ciemne oczka pokazują jego charakter :D Widać, że planuje coś przeskrobać.
Jak wspomniałam w poprzednim poście, który został usunięty - Ursula do mnie napisała. Dzieci zrobiły jej piękny prezent na dzień matki - w Szwajacarii jest wcześniej - sniadanie i kartkę namalowaną przez dzieci. Słodkie. i jeszcze przesłali mi zdjęcia. Ja im odpisałam, że miałam kryzys - bałam się, że nie dam rady itp., że mała połknie klocki lego itp. Na to ona: We don't have any lego. Od razu mi się humor polepszył. I same zdjęcia. Zapowiada się fantastyczny czas. Przede mną  tylko ustne angielskie i pisemny( i ustny) francuski, więc z górki. A co 5 dni po ustnym francuskim? Ladies trip! Kupiłyśmy bilety na pociąg, zadzwoniłyśmy na wieś mówiąc, że przyjeżdzamy. Jak sobie pomyślę, że wracam do miejsca, gdzie spędziłam większość wakacji w dzieciństwie, uśmiecham się. Tyle się zmieniło. Co prawda bylam tam rok temu, ale... No właśnie. Dojrzałam. Nie jade, jako płochliwy kot, ale jako osoba, która już wie, czego chce. To jest piękne. Świadomośc tego, kim się jest. Kim jestem? Natalią, która ma już jakieś małe plany. Może potem urosną większe? Narazie wystarczy mi świadomość roku w Szwajcarii i wakacji z koleżankami. Więcej nie potrzebuje. I nie chce. Staram się  być szczęśliwa. Złapać swój moment. I chyba mi to wychodzi:)

środa, 11 maja 2011

98

Wyspana ruszyłam na spotkanie ze znajomymi ;D kino, pizza, śmiechy w przymierzalni w New Looku pozwoliły mi zapomnieć o moim kryzysie;) potem powaliłam troche w perkusję i poprowadziłam jedne z ostatnich zajęć wokalnych z dzieciakami. One coś kombinują, to widać w ich oczach:D
Pan X nie odpuszcza. Jako, że jestem sama w domu pojawił się i przyniósł mi kwiaty. Musiałam z nim pogadać, powiedzieć co i jak. Poryczałam się, mówię mu, że wyjeżdżam na rok, a on mnie przytulił i powiedział, że nie wie, co będzie, ale będzie. Bo kurcze, on mi się podoba. Powiedziałam mu, że tyle czasu walczyłam o aprobatę jednego z rodziców, że nie mogę z tego zrezygnować. Powiedział, że rozumie. I że mu zależy. Faceci. Zawsze pojawiają się w najmniej odpowiednim momencie. 
No i teraz zajmuje się moim babsko-singlowym wyjazdem. To będzie ladies trip o nazwie: No boys allowed! O!
EDIT:
I po otrzymaniu tych zdjęć kryzys minął;). Email od Ursuli był pełen uśmiechu, opisała w nim wszystko, co się u nich działo, a ja w odpowiedzi opisałam matury i tak dalej;)


wtorek, 10 maja 2011

100-99

Wczoraj, po napisaniu dwóch rozszerzen skapitulowałam. W łóżku z moją prezentacją ustną. Wos był dziwny, sztuka cholernie ciężka. Ale odbiłam to sobie dziś prezentacją z polskiego. mimo 12 punktów zostałam pochwalona, kobieta powiedziała, że to była dobra praca. I powiedziała, że będę dobrym pedagogiem. To dla mnie najważniejsze. Mogłabym mieć i 6 punktów. Teraz przede mną francuski i angielski. Czyli z górki.
Dziś po egzaminie wróciłam do domu i poszłam na spacer. Mam przedwyjazdowy kryzys. Boję się, że będę sama. Nie porozumiem się w Zurichu, bo nie znam szwajcarskiego niemieckiego. Niemiecki jako niemiecki niemiecki znam. Dogadam się w Niemczech. Ogarnął mnie strach i mała panika. Do tego... musiałam powiedzieć osobie, na której mi zależy, że wyjeżdżam. Niech pan X znajdzie sobie kogoś innego. To nie będę ja, mimo, że bardzo chce. Ale wiem, jak to jest, gdy jedna ze stron wyjedzie. Mój były dostał stypendium w Niemczech. Zostałam tutaj, on był tam i znalazł sobie Niemkę. Widzicie tę ironię? Kraje germańskie nie przynoszą mi szczęścia. I przez to nie próbuję się już uśmiechać. Polski był takim lekiem przeciwbólowym. Nie mogę udawać, że jest wszystko ok. Bo nie jest.

niedziela, 8 maja 2011

102-101

Ale fajnie. Studniówka mojego wyjazdu wypada w poniedziałek. Wtedy kiedy pisze dwa rozszerzenia. No nie zrobię imprezy ;D
Wczoraj uczyłam się i byłam na festwalu fontann. Piękne to było, tylko pogoda zaszwankowała. Niestety:( ale wieczór spędzony z przyjaciółką oddaje mi wszystko. Po prostu podobało mi się to;)
Ale dzisiejszy dzień pod znakiem wosu i sztuki. I ustnego polskiego. Dam radę. Muszę!:)
And i'm still smiling :D

piątek, 6 maja 2011

103

Między maturami. konam w tej szkole. Rozwalenie rozszerzenia na dwie części to głupota. Między pisaniem, a czytaniem tyle czekania. Chore to jest.
Mam przeczucie, że nie zdałam matury z matmy. mam okropne przeczucia. Ale trudno. Dam radę:)
Buziaki:*

czwartek, 5 maja 2011

104

Hym... Chyba nie zdam matury z matmy. Zwaliłam tą, którą pisałam dzisiaj. Mimo tego, że nawet lubię matmę. Dziewczyny po wyjściu z sali płakały. Ja je uspokajałam, ale nie poskutkowało. Udało się tylko zamknięcie na poddaszu u jednej i rozczulałyśmy się nad sobą. 
No i opracowuje naszą ladies trip. It's going to be awesome! Nie możemy się doczekać. 
Mimo dzisiejszej porażki staram się nie przestawać uśmiechać :)
Jutro angielski - podstawa i rozszerzenie. I tego się nie boję!:)

środa, 4 maja 2011

106-105

Matura! :D Jestem szczęśliwa, bo kocham Granice. Zapisałam całe miejsce, które było potrzebne :P Wow. Ale czytanie ze zrozumieniem było okropne. Brrrr... I jedno podchwytliwe pytanie. Niby za 2 punkty i zaznaczyć jedno. Niby jedno :D daję radę:) 30% będzie :D
No i się uśmiecham. Cały czas i niezmiennie!:)

poniedziałek, 2 maja 2011

107

Odczuwam od niedawna silny instynkt macierzyński. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Dziś siedzę w autobusie i koło mnie siada mama z dzieckiem. Dzieciaczek od razu przełazi mi na kolana i zaczyna sie bawić ze mną. Tak mi się miło na sercu zrobiło;) kocham dzieciaki. A zwłaszcza, jak taki jeden siedzi mi na kolanach i się do mnie śmieje. Śliczna dziewczynka o imieniu Milena;)
Eli się do mnie odezwał. Gadałam z nim, a on przyznał się, że zachował się jak palant. Nie ma to jak samoocena. Nie wiem, co robić, bo brakuje mi rozmów z nim itp., ale wiem, że on jest jednym z tych dupków. Nie wiem, co  robić. Dam sobie spokój i pozwolę się temu rozwinąć.
I czy to prawda, że do matury zostały 2 dni? o.O damy radę:D Jestem pełna dobrych przeczuć i optymizmu. Wolę się uśmiechać niż smucić:)

niedziela, 1 maja 2011

109-108

Nie za wiele dni zostało do matury. Siedzę i pisze swoją prezentację maturalną. Literackie rodzeństwa zabijają:D  byle by było te sześć punktów. O! Taki plan minimum. Nic się nie dzieje. Po prostu się ucze:)