Pisze tego posta i piszę...
Ale cierpię na jeden wielki brak czasu, objawiający się ciągłym spoźnieniem i zabnieganiem. Co nowego? No cóż... Zostaje w Szwajcarii na kolejny rok(tym razem szukam pracy jako niania) i potem na całe życie. Licze, ze nauczę się niemieckiego na tyle dobrze, by zacząć studiować i (potem), by żyć tu. Polska... Cóż, ostatni pobyt zamknął wszystkie otwarte drzwi. Zobaczyłam, ile straciłam, ale także ile zyskałam. Ludzie się odwrócili, ale ci najwierniejsi zostali. I ich kocham najbardziej.
Podróżowałam sporo. Niemcy, Holandia, Belgia. Zobaczyłam Kolonię - miasto, które pokochałam od pierwszego wejrzenia.
Obiecuje, jutro napisze więcej. Ale teraz, realnie nie mam siły.
Ale chyba nikt tego już nie czyta, haha
I tu się mylisz!:P Ja czytam - ostatnio nawet sie zastanawiałam, co u Ciebie słychać, bo nie dajesz znaku życiu na blogu...
OdpowiedzUsuńJa czytam! Do Szwajcarii wyjeżdżam 27 lipca:P
OdpowiedzUsuńhah, ja ostatnio robiłam porządki na blogu, bo dużo blogów które obserwowałam już nie istnieje, a Twojego sobie zostawiłam i myślałam, czemu nie piszesz etc :P
OdpowiedzUsuńto jest najsmutniejsze - kiedy jesteś na miejscu, ciężko jest Ci wychwycić, kto jest Twoim przyjacielem, na kim możesz polegać, dopiero, kiedy wyjedziesz, wszyscy odzywają się... bynajmniej tak było w moim przypadku. po wyjeździe do Holandii tyle osób utrzymywało ze mną kontakt, po powrocie też, bo jak się później okazało - chodziło im o pieniądze :) przykre, że moja własna rodzona siostra też uległa temu i nasza stosunki (które były wspaniałe po powrocie z Holandii) są znowu rozluźnione i mam wrażenie, że gdzieś się oddalamy od siebie. po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńja znalazłam nową rodzinkę w Szwajcarii i chyba w marcu tam pojadę ;)
OdpowiedzUsuńa na jaki kurs chodzisz?