czwartek, 30 stycznia 2014

Oto On.

Chyba najwyzsza pora przedstawić Jego*. Faceta, ktory sprawia, ze nie musze nic mowic. Faceta, ktory akceptuje moje szalenstwa, mnie taka jaka jestem. Ktory po prostu jest i za ktorym szaleje :).
Jego poznalam przez internet. Wymienilismy sie numerami i zaczelismy pisac. On byl zawsze obok. Zawsze moglam do Niego napisac, pomimo, ze nigdy Go nie widzialam oraz nie slyszalam jego glosu. Pisanie z Nim bylo czyms naturalnym, notabene zaprzyjaznilismy sie ze soba przez te smsy. Po prostu pisanie ze soba bylo czyms naturalnym i normalnym. Dobrze sie dogadywalismy, az w koncu, po prawie roku, zaproponowal,by sie spotkac. Nigdy nie zapomne tego, jak na mnie patrzyl z zainteresowaniem, jak sluchal. Jak nikt wczesniej.
Potem nastapila moja wielka przeprowadzka, On bez slowa mi pomogl, jezdzil ze mna do Ikei, pomogl z moimi rzeczami. Poznal moja byla host rodzinke, byl pierwszym gosciem w moim mieszkanku. Nastepnie zaczely sie dlugie spacery, rozmowy, On zaczal uczyc sie polskiego i ten moment, kiedy zrozumialam, ze chce, by byl On kims wiecej niz tylko wspanialym przyjacielem- wypad na lodowiec. W srodku lata pojechalismy na lodowiec, bo On wiedzial, ze moim marzeniem bylo doswiadczenie zimy w srodku lata. Wtedy niechcacy zlapalismy sie za rece, On dal mi swoja bluze, bo mi bylo zimno. Wtedy zrozumialam, ze ten facet o mnie dba. Ze sie martwi. Ze pamieta o czym mowilam, ze slucha. I ze chce cos wiecej. To bylo w sierpniu, w miedzyczasie widzielismy sie pare razy i potem on pojechal na wakacje, a ja swirowalam, ze nie wiem, co u Niego. Wtedy postanowilam, ze pora postawic kawe na lawe. Na tydzien przed moimi urodzinami poprosilam, by pojechal ze mna do Ikei po meble i pomogl mi je zlozyc. Zgodzil sie bez problemu. Zlozyl, potem nastapila rozmowa i okazalo sie, ze czujemy do siebie to samo. Kolejne 3 miesiace to byla rownia pochyla, nie umielismy sie odnalezc w tym, co dzialo sie miedzy nami. Ja jestem zywiolowa i otwarta, a On jest spokojny i niesmialy. Coz, powiedzialam mu, ze albo ruszymy, albo to koniec. Ruszylismy. Dzis jestem szczesliwa. Szwajcarskie puzzle ulozyly sie w calosc. Caly czas nie wierze, ze los obdarowal mnie mężczyzną, ktory najpierw byl przyjacielem, a potem stal sie moim chlopakiem. I pomimo tego pozostal przyjacielem.

*On ma na imie Daniel i jest Szwajcarem. Jest najwiekszym fanem unihokeja, posiada magiczna zdolnosc uciszenia mnie i wiele innych zalet.

Pozdrawiam Was goraco,
N.

2 komentarze: