wtorek, 11 grudnia 2012

Don't tell me its impossible.

Kiedyś ktoś powiedział, że nie mogę.
Nie dam rady.
Poddam się.
Nie. Nigdy. Coraz bardziej wierze, ze słowo "niemożliwe" nie istnieje. Odeszłam z pracy. Wracam do Starej Familii. Za ciut lepsze pieniądze i lepsze warunki. Obecnie jestem wykończona. Może dlatego, ze bardzo angażuje się emocjonalnie w moją pracę. Niestety. Młody ma problemy rozwojowe. Potrzebuje kogoś z wykształceniem terapeutycznym.
Ale dzięki tym miesiącom z małym, tym, ze jedna z niewielu rozpoznałam jego przypadłości zaczełam myśleć, że właściwie byłabym dość dobrą terapeutką dziecięcą. Myślę o psychologii dziecięcej lub pedagogice terapeutycznej dzieci z problemami rozwojowymi. Lubie dzieci. Lubię z nimi pracować.
Półtora roku i wracam do Polski. Wracam jako ta, której się udało. Ta, która wykorzystała swoją szansę na 100000%. Tak. Wygrałam swoje życie.
Czy boję się porażki? Nie. Nigdy. Porażki sprawią, ze będę silniejsza. Nic mnie nie złamie.
A teraz przede mną nowe wyznanie: KONIEC z szukaniem kogoś na siłe. Nie ma sensu. I nie mają też sensu ucieczki. Co ma być, to będzie. Tym razem to będzie czyste carpe diem.
Tak, to moje postanowienie na rok 2013: Carpe Diem. Nie chce stracic żadnego dnia z mojego życia. Żadnej godziny, minuty, sekundy. Bo życie jest zbyt piękne. A my sprawiamy, ze staje się jeszcze piękniejsze. Jeśli ktoś sprawi, ze będę płakać - tylko dlatego, by potem pojawił się ktoś, kto te łzy wytrze. Jeśli przyjaciel odejdzie - znajdzie się inny, o którym pojęcia nigdy nie miałam.
Tak, jestem wdzięczna losowi za moich polskich przyjaciół, którzy sprawiają, ze mam tyle siły. Wiem też, ze nikt z nich nie czyta tego bloga. Ale wydaje mi się, ze dobrze wiedzą, co się dzieje w moim sercu. Wszyscy mówią: zostan, wyciśnij swoją szansę. Tak planuje zrobić. Bo jak mam umierać, to chce umrzeć szczęśliwa. Spełniona. Uśmiechnięta.
Jak to dobrze znów czuć się szczęśliwą :)