wtorek, 20 grudnia 2011

Przedświąteczne podsumowanie.

Za mną 4 miesiące w Zurichu. Przede mną? Hahaha, nie wiem. Teraz chciałabym przedstawić moje dość poważne przemyślenia, podsumowania, oraz przyszłoroczne plany.
Przemyślenia:
Ten rok dał mi bardzo dużo. Poznałam siebie, granice swojego zachowania. Zaczęłam być wreszcie szczęśliwa ze sobą. Zaczęło się to, kiedy zaczęłam pracować w muzeum. Przełamałam się i byłam szczęśliwa. Potem? Oczywiście, przyjazd do Szwajcarii.Co tam dalej... Otworzyłam się na ludzi. Jestem odważniejsza. Częściej uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze. Leczę swoje kompleksy. Nie jestem taka, jak do mnie mówiono - gruba, brzydka, obrzydliwa. Nie. Jestem normalna. Zrobiłam spory krok do przodu. Nie mogę tego stracić.
Podsumowania?
W Poprzedni rok wydałam sporo pieniędzy, zarówno w walucie szwajcarskiej jak i europejskiej, a wydam sporo w polskiej, haha! Żyję z dnia na dzień. Kocham ten stan niezależności. Zarabiam na siebie i swoje potrzeby. Jestem gdzie jestem. Reasumując: To był dobry rok
Plany?
Nie stracić tego, co się nauczyłam. I co życie mi dało. I czerpać z życia jak najwięcej. Bo mamy je tylko jedno.

sobota, 17 grudnia 2011

weekend!

Ten tydzień przeleciał tak szybko... Przez myślenie o S. Znaczy... Pracowałam sporo, a wczoraj Amanda(moja najlepsza koleżanka tutaj) kupiła bilety i spędzamy święta razem. W Polsce. W Warszawie. Z moją nie mówiącą po angielsku rodziną. Oczywiście, chciałabym zostać w Szwajcarii i zobaczyć święta w innym kraju, ale moja rodzina nie jest na to gotowa. Ale się mimo to cieszę, bo nie będzie jakiś przesłuchań o tytule " Natalia i jej przyszłość". Boję się takich rozmów. Przerażają mnie.
S. się nie odzywa. Czemu ja w ogóle o nim myślę??
Ps. Czy ktoś w ogóle czyta mojego bloga? Jak tak - dajcie znak swej obecności:)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

niech pali się świat...

No dobra, gdy emocje już opadły, gdy spałam ponad 4 godziny z powodu rozmyślań itp. (oraz wiadomości Adziora o 6.35 - i tak Cie kocham!!) Chciałabym wiedzieć, co jest ze mną nie tak. Albo inaczej, co jest ze Szwajcarami nie tak. Albo zarówno ze mną jak i Szwajcarami, haha!
Spotkaliśmy się, pogadaliśmy... Mam takie dziwne wrażenie, że było ok.. Ale tylko ok. Wydaje mi się, że on mnie tylko lubi. A ja po prostu mam w sobie tyle emocji. Na i pytanie: czemu on, do jasnej anielki, po 2 miesiącach zaproponował kawę, spotkanie?
On jest taki normalny, inny od facetów z którymi się spotykałam. Wiem, że mogę z nim pogadać, no i on ma przepiękne oczy. Zielono - brązowe. Śliczne. I jest wyższy, nawet jak jak jestem na obcasach. Jest kompletnie nie w moim typie, ale bardzo go lubię. Ma w sobie takie ciepło, że po prostu chce go przytulić, haha. Ale o nim myślę... cały czas... nie mogłam spać... Mogłam z nim gadać na każdy temat i on miał zawsze coś do powiedzenia. Wow. Facet jest świetny. I smiałam się... Jeżeli o mnie chodzi - było super. Nie wiem, jak z jego strony... Ale swoja droga - takim tempem, to spotkamy się jeszcze 4 - 5 razy w ciągu najbliższego roku, hahaha.

niedziela, 11 grudnia 2011

Faceci...

Jak żyć? Nie wiem, co się dzieje...
Zacznę od dzieci. Wychwalane przeze mnie maluchy zamieniły się w potwory. Krzyczące, niemiłe, niesłuchające itp. a ja tylko chciałam pomóc mojej hostce... Serio, popłakałam się po wszystkim. Miałam ochotę uciec i uciekłam do lasu, na spacer. Byłam smutna. Zła. Zdołowana.
Wróciłam, Szwajcar się odezwał. Napisałam mu, zę jestem zla i przeprosiłam, ze go obarczam problemami. To on, że mam go obarczać. I że chce sie spotkac na kawę. I w tym momencie Natalia zaczęła skakać ze szczęścia. Spotkaliśmy się i znów mam mętlik w głowie... Ratunku!

wtorek, 29 listopada 2011

brak.

Było źle, jest lepiej. Chyba trochę przesadziłam. Nie upijam się co weekend. Ale jak mam ochotę się wyłączyć. Nie to, co moje koleżanki - w środku tygodnia dzwonią pijane..
W niedziele było spotkanie polskich au pair - uważam je za udane. Mało tego - znalazłam rodaczkę w okolicy.
Boże, nic się u mnie nie dzieje... aż mnie to przeraża, haha!

czwartek, 24 listopada 2011

Little bad girl.

Wiele razy mówiłam, że Szwajcaria mnie zmieniła. Do pewnego czasu uważalam, że zmieniła mnie, jeżeli chodzi o samodzielność i niezależność oraz wygląd. Niestety/stety zauwazyłam ostatnio, że to nie wszystko. Zmieniło się to, jak się zachowuje. To jak postrzegam ludzi. I szczerze mówiąc nie wiem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony stałam się bardziej otwarta. Pewna siebie. Z drugiej - niestety, cały czas daje się sobą manipulować. Widzę to, ale nie umiem powiedzieć temu "nie". Nie lubię być sama, a tak, to mam ta iluzję, że mogę z kimś przebywać, mieć przyjaciół.
Czemu się zmieniłam? Tak, chodzi tu o facetów. I o to, że piję. O to, że całuję się z pierwszymi lepszymi? Dlaczego? By poczuć się lepiej. Poczuć się chciana. Poczuć się ładna. A tak naprawdę(syndrom następnego dnia) budząc się następnego dnia nie pamiętam człowieka. Facet widzi, że jestem pijana, otwarta i czerpie z tego korzyści. Ja też. Ale czuje, że nie robię dobrze.
Tak, zmieniłam się. Ale i tak kocham moje szwajcarskie życie! :)

sobota, 12 listopada 2011

Życie jak... W Zurichu! :)

Wszyscy wiedzą, że jestem pokręcona. Wszyscy wiedzą, że koleś od czatu mi się podoba. Odważyłam się i napisałam do niego, czy mnie lubi itp. brak odpowiedzi. Ah, ci Szwajcarzy, bądź też Niemcy. Są tacy zimni i ich nie ogarniam. Jak to facetów.
W czwartek, Mandy, moja przyjaciółka(tak, po 3 miesiącach czuję, że mogę ją tak nazwać). Chciała się ze mną spotkać. Wiedziałam, że ma problem(też ze Stefanem. My to mamy szczęście), musiałam się z nią spotkać, by pogadać. Była w drodzę do Niemiec, bo ona ma niemiecką wizę. Siedząc w jej samochodzie powiedziala, że bardzo chciałaby zebym z nią pojechała. Ja na to, że da się to zrobić - zawróciłyśmy i pojechałyśmy do mojego host domu. Host i oma zgodzili się i tak oto, po 3 godzinach byłam w Monachium - jedym z moich ulubionych miast. Oczywiście, połaziłam po mieście, zrobilam zakupy(kupiłam sukienkę za 7 euro, co w Zurichu kosztuje 40 chf). A ostatnio, ja ktam byłam z Mandy, to kupiłam za 10 eurosów sukienkę, co tu kosztuje 50 chf). I Oczywiście buty zimowe. Na obcasie.
Wróciłam grzecznie do Zurichu o 16. To były szalone godziny, ale warte tego!! :)
Trzymajcie się mocno!

wtorek, 8 listopada 2011

Natalia mit dem Liebe.

Stefan. Osobnik zamieszkały w Wetzikonie(17 minut od Zurichu i 20 od Rappenswil). Lat? 22. Zawód? Coś komputerowego. Weekendy? Praca w jednym z najlepszych Zuriskich klubów. Poznałam go przez Badoo, w maju. Pod koniec września się spotkaliśmy po raz pierwszy. Totalne zauroczenie tym jakże mądrym i sympatycznym mężczyzną. Ale potem kontakt się "urwał" on nie pisał, ja prawie bez przerwy zaczynałam rozmowę(Jak sie okazało - nie bez przerwy. On zaczął 6 razy i ja zaczełam 6 razy). Średnio rozmawialismy raz na tydzień, ale przez ostatnie 5 dni on 3 razy zaczął rozmowę. Napisał, że w weekend będzie w Zurichu. I ";)". Czy to aluzja, że powinnam grzecznie wstąpić do tego klubu i z nim się spotkać. Nieważne.
Ale to napisał wczoraj:
Stefan — poniedziałek, 07 listopad 2011 20:52
I estimate you like this. i think your not one of these "normal" girls. like you say. You know what you want.
I w tym padłam, i od wczoraj mam budyń z mózgu. Zaczęłam lekko drążyć temat, oto odpowiedź: 
Stefan — poniedziałek, 07 listopad 2011 21:01
hmm i think a girl that lifes so far away of her hometown knows what she wants.. i mean normal girls arent so courageous and dont realize what they want
Budyń z mózgu osiągnął rozmiary monstrualne. Serio, nie wiem, co myśleć. Skoro w jego mniemaniu wiem, co chce to powiinam to wykorzystać i napisać: Wiem, co chce. Chce, byś mi powiedział, czy mnie lubisz jak koleżankę, czy jako dziewczynę, bo to co napisałeś, sprawiło, ze nie wiem, co myśleć? Błagam, pomocy!!!!!!!

A oto moje słoneczko, Louise. Pewnie myśli "Moja au pair ma głowe w chmurach. Czy dalej będzie mnie nosić na rękach?":
Byłam w sobotę na couchsurfingowej imprezie. Wykorzystałam moje kobiece atuty:P Wydałam w sumie 10 franków, a wypiłam za 90:P. I tak skończyłam obściskując się z jakimś kolesiem o imieniu(nomen omen) STEFAN. Ja to mam szczęście... Ale byłam w takim stanie, że nie pamiętam jego twarzy. Blah! miał tylko 3 dniowy zarost i miał jakieś problemy co do mojego języka. Boję się pokazać na CS-owych spotkaniach teraz. Buhahaha,działam zbyt impulsywnie. Ale i tak siebie lubię. I uwielbiam Szwajcarię!! :)

piątek, 4 listopada 2011

Say I am... Say I am... Say I am wonderful! :)

Długo mnie tu nie było. Ale cóż... Takie życie! :) Sporo roboty, bo hostka wyjechała na trasę po Azji - teraz powinna być w Pekinie :). Ale była szczęśliwa, że jedzie! A ja z nią, bo szczęśliwa host mama, to zajebista sprawa.
W ogóle nie czuję się tu jako pracownik. Tylko jako młodsza siostra hostki, a starsza dzieciaków. No serio - która hostka pójdzie na zakupy i kupi swojej au pair ubrania, bo "nie mogła się powstrzymać". A tydzień później daje bilety na pociąg do Warszawy. Uwielbiam ją. Chce, bym została na drugi rok. Odpowiedz jest tylko jedna: Tak, zostaje. Ale mam ją dać w grudniu lub styczniu. Ale już wiem. Za mocno kocham te dzieciaki i Zurich, by stąd odejść. Zurich jest miejscem, w którym czuję, że żyje. Jestem szczęśliwa, mimo tego, że zmęczona. JEstem tu 2 i pół miesiąca. Dokłądnie 11 tygodni:).
Przed wyjazdem jako au pair nie akceptowałam siebie. Wszystkim mówiłam, że czuje się dobrze w swoim rozmiarze 48. Nie, nie akceptowałam się. Teraz schudłam. Noszę spodnie rozmiaru L i bluzki rozmiaru 40- 42. CZuje się dobrze. To się nazywa akceptacja. Bo przebywam z ludźmi, którzy mnie akceptują.
Styl mi się zmienił - noszę sukienki itp. Długie t-shirty w ciemnych kolorach. Mój "polski" styl przestał istnieć. Zaczęłam nosić rzeczy, których nigdy wcześniej bym nie założyła. Lubię to:). Lubię siebie. To naprawdę sporo, po tym, co przeszłam. Akceptacja siebie to sukces. Ja go osiągnęłam. Bo jeśli akceptujesz siebie, to inni akceptują Ciebie. A jeśli zamkniesz się w sobie - nie ma szans na nowe znajomości.

Piosenka, którą uwielbiam <3: http://www.youtube.com/watch?v=a28s_wyqkyc&feature=share

piątek, 21 października 2011

Ogarnięcie :)

Ah, przepraszam, że nie pisałam, ale tyle się dzieje:)
Podróżuje jak szalona: po St. Gallen Konstanz, a po Konstanz weekend w Monachium. Apetyt rośnie w miare jedzenia, a więc: w planach mam Włochy, Hiszpanie i Francję :)
Pan M przyjechał do mnie, poznał moich znajomych - bawi się chłopak :D. I dobrze, bo ja w tym czasie odpoczywam. W Szwajcarii przekraczam granicę swojej odwagi. Ale tylko przez Mandy - au pair z USA. Wczoraj, idąc z nią do mojego domu minęłyśmy niezłego kolesia. Jako, że mój Szwajcar się nie odzywa, to jestem w nastroju, by podrywać facetów. No ale tak, by to on do mnie podszedł. Ale tu miałam Mandy, która jest obecnie napalona na facetów. Tak więc... Po krótkiej rozmowie odważyłam się zapytać: Can I get your number? Dostałam. Mandy (i Marcin) zmusili mnie do napisania smsa, by wpadł. No i odpisał, że nie może, ale "I would enjoy to meet you another time" to czyli? Może się spotkamy. Oby, będzie ciekawie:) haha!
Coś jeszcze? No nic. Jestem zmęczona!

wtorek, 4 października 2011

fotorelacja

Nie chce mi się pisać. Oto zdjęcia:D
1) Elin, au pair ze Szwecji
 2,3) Ciasto, które upiekłam

 Na dworcach picie jest dozwolone.


 A tu po imprezie w Baden. Za dużo wypiłam tej nocy!








 Poniżej: zdjęcia z Anią, polską au pair, co już wyjechała:( To był jej ostatni dzień w Zurichu




























 Zurich by night

 A tu Tina i Elin pijące kawę.