środa, 24 sierpnia 2011

tydzień

Dziś mija tydzień, od kiedy noga ma stanęła na ziemi Zuryskiej. Od 3 dni jestem sama, nie ma mamy, staram sobie dawać radę. W sobotę, na przykład jadę do Berna z Gosią. Dzieciaki... Jak to dzieciaki. Nie ogarniam ich jeszcze, ale są bardzo słodkie. Mój niemiecki jakoś żyje, ale... Dobrze, ze dziewczynki mówią wolno, bo je rozumiem, ale odpowiadam na poziomie: Kali jeść, Kali pić.
Dziś jadę załatwić sobie pozwolenie o pracę  i konto w banku w Zurichu. Czyli chyba zostanę tutaj na ten rok, skoro hostka tak we mnie inwestuje: a to karta miejska, a to Halbtax, a to zaproszenie na Stassenfest, czy coś. Ogółem traktują mnie bardzo dobrze.
Mala daje popalić, płacze, jak nei ma rodziców, ale wierze, że nauczę się jej na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy ma zły humor i kiedy ma mnie dosyć:P Ale jest przesłodka. Reszta dzieciaków też. Okolica też fajna, więc... Tyle!:) trzymajcie się:)

1 komentarz:

  1. przecież dopiero co przyjechałaś! jak to możliwe, że już tydzień? masakra! :P:P

    OdpowiedzUsuń