niedziela, 14 sierpnia 2011

J'aime sentir le bonheur autour de moi;)

Hym. Suwaczek po boku mówi mi, ze zostały mi 4 dni. Fajnie, nie powiem!:D nerwy odeszły na bok, jestem najszczęśliwszym członkiem rodziny:P i najspokojniejszym. Całe dnie w muzeum, spotykam sie ze znajomymi..
Chyba kiedyś wspomniałam, ze jestem wiedzma, nie?:) Ostatnio to sie potwierdziło... Mianowicie w czwartek miałam sie spotkać sie z koleżankami z klasy, ale to po muzeum. A potem miałam jeszcze spotkać sie z przyjacielem. A tu one dzwonią, bo jedna z nich nie może do pozna. To ja z muzeum, dzwonię do Bartka i mówię mu, by wbijał do PizzaHut, bo mam przeczucie. No i tak oto spędziłam 4 godziny w towarzystwie znajomych. Wiecie, co jest najlepsze? Bartka trafiło! Jedna z moich najlepszych koleżanek spodobała mu sie i to z wzajemnością xD moje przeczucie mówiło, ze coś sie z tego urodzi, ale ciiiiiiii.... We wtorek maja randkę, a potem ja bym chciała sie wszystkiego dowiedzieć:D
Wczoraj dzień z Panem M. Teraz naprawdę widze, ze nadinterpretowalam sygnały. Bo one były, ale on je wysyłał z jednego powodu- przyjazni. Bo od razu znaleźliśmy wspólny język- on sporo podróżował, a ja o tym marzę... Moja miłość do Indii i Chin jest powszechnie znana. Ostatnio dał( a raczej kupił) mi National Geographic z pamietnikiem Pawlikowskiej z Amazonii. Oczywiście, jako prezent. 
A przedwczoraj byłam na fontannach z moja przyjaciółka i kolega! Jezu, ale miałam sesje zdjęciowe:D a fontanny są fantastyczne. No i jeszcze szczere pogadanki, spacer nad wisła i po Starym Miescie. To wszystko oczywiście w ciepły warszawski wieczor!
A wczoraj Pan M przebił sam siebie- siedzę sobie w sali, a ten przychodzi. To ja miałam pytanie, które wiercilo mi dziurę w brzuchu od kiedy dowiedziałam sie, ze on był w Anglii. Mianowicie- dlaczego wrócił? I odpowiedz, której sie nie spodziewałam: bo przyjaciel mnie o to poprosił. No i przyczyny rodzinne. I ja zaczęłam sie zastanawiać, czy ja byłabym w stanie wyjechać ze Szwajcarii dla Eli, mojej najlepszej przyjaciółki?  Wydaje mi sie, ze tak. Potem Pan M tak na mnie spojrzał i zapytał: Nie chcialabys pojechać ze mną do Indii? 
ŻE CO?! Gdzie i kiedy, Jade! Koszt, No dobra, usmiechamy sie do rodziców i zaciskamy pasa w Szwajcarii. Ale, ze mi zaproponował 18 dni w Indii... Od razu sie usmiechnelam. Bo to było moje marzenie!
A potem jeszcze nieśmiało zapytał, czy może odwiedzić mnie w Szwajcarii. Powiedziałam, ze jak tylko będzie miał ochote. Można pojechać w góry. Do Genewy. Gdziekolwiek!
Tak wiec wczorajszy dzień uznaje za udany. Tak samo jak poprzedni. Jak i cały tydzien!:D
Trzymajcie sie mocno, Moi Czytelnicy!:)

2 komentarze:

  1. aż się uśmiechałam do twojego bloga jak to czytałam :) randka twoich znajomych i wogole :) ja tez uwielbiam podrozowac ale zawsze mnie cos ogranicza niestety, ale robię to tak czesto jak się da, chociaz zazdroszcze niektorym np autostopowania np. trzymam kciuki za jutro, bo to chhyba jutro i daj znac juz z obczyzny. smiesznie ze my niedlug o wracamy a ty dopiero jedziesz. a jak napisalaś stare miasto, fontanny i wisła to od razu moj torun mialam przed oczami! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę proszę i Bartka w końcu trafiło :P hehe Ale oczywiście cii.. nikt nic nie wie :P Ja też :P
    Z tymi Indiami to jedno wielkie wow :) Mam nadzieję, że Ci się uda spełnić to marzenie :)

    OdpowiedzUsuń