poniedziałek, 22 listopada 2010

Zryta bania!

Oto ja. Ucząca się zaciekle matematyki, by zdać. Nie ucząca się wosu, bo ma go na maturze. Wnioski? Klasówka z matmy, po tygodniu nauki: 1. Klasówka z wosu po godzinie nauki: 4+. Nie ogarniam.
Co za dzień. Po tygodniu nieobecności dostaje, na pierwszej lekcji mapkę. Zamiast 20 krajów, 40. Luz. A dlaczego? Bo wiele osób olało geografię.  Przetrwałam, napisałam. Potem niemiecki, względny spokój, a potem kartkówka z angolka. Co dalej? Matma, potem poprawa z matmy. I koniec. Padnięta wróciłam do domu.
Zaraz lecę na angielski, bo próbna matura się zbliża wielkimi krokami. Jak będzie 20%, to padnę^^. Dostałam dziś dziwnego maila. Jakiś facet, zamiast au-pairowania proponuje mi wyjazdy i gotowanie obiadków dla jego, 20-letniego syna^^. Dziwne. Dziwne.
Chyba kupię sobie farbę do włosów:D

1 komentarz:

  1. Heh, rozumiem Cię... ja tak mam z historią... uczę sie jej chyba z 10 godzin żeby poprawić jedyną moją ocenę (1) i co dostaję? 2...

    Za to z matmy, polskiego idę bez przygotowania i 4, 5 mam... ehhh, złośliwość przedmiotów szkolnych i nauczycieli ;)

    OdpowiedzUsuń