ja chyba naprawdę potrzebuję, aż ktoś mi powie coś prosto w twarz. Szczerze. A więc wczoraj zrozumiałam, że Szwajcar najzwyczajniej w świecie mnie olewa, a ja na siłę chce coś od niego. A sama nie wiem, czy tak naprawdę tego potrzebuję. Chce. Pragnę. Tu pojawia się problem. Bo ja naprawdę nie wiem, czy on mi się podoba. On po prostu po mojej "przemianie" był jedynym facetem, co zwrócił na mnie uwagę i to, możliwe, że mnie zmyliło. Tak więc... Powinnam grzecznie przestać o nim myśleć. Bo jeżeli facet chce, to zadzwoni, napisze, zrobi cokolwiek. Mam dosyć skakanie naokoło niego. Amen.
A tak w ogóle to Zurich to bardzo artystyczne miasto. Tylko tutaj można pójść do baru, zostać na koncercie, a potem usłyszeć Kazika :D <Malcziki :D>. Nie muszę chyba wspominać, ze trójka Polaków, która znalazła się w barze omal nie dostała orgazmu, hahaha :D ale się ucieszyłam, serio :).
W ogóle ostatni weekend to były mega akcje. Najpierw Karolina odebrała mnie z niemieckiego, zrobiła melinę z kibla w Macu(rozlewanie Martini i Sprita), podróż do baru, fajny koncert, zagadanie do 2 ludzi, z czego jeden okazał się Polakiem. Miło :) A Szwajcar, co był z nim to taki misio xD. Obudził we mnie matczyne uczucia i chciałam go cały czas przytulać, hihihihi :D
Potem, wraz z Karoliną musiałysmy czekać na autobus ponad 40 minut. Skończyło się wrapem z Maca i jakimś kolesiem, co dał nam 4 franki i zniżki do Maca, hahaha :D Faaaaaajnie :D
Sobota - Spotkanie z Kingą i Karoliną. Ubrudzenie butów na Limanhofie, huśtawki!! :D <czekam na zdjęcia :P> czekanie godziny w Voltaire, zjedzenie pysznej pizzy. Wieczorem - zajefajny koncert, ale wczesny powrót do domu, bo siły na nic nie miałyśmy po piątku, haha
A mi się z łóżka wyjść nie chce:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz