sobota, 12 listopada 2011

Życie jak... W Zurichu! :)

Wszyscy wiedzą, że jestem pokręcona. Wszyscy wiedzą, że koleś od czatu mi się podoba. Odważyłam się i napisałam do niego, czy mnie lubi itp. brak odpowiedzi. Ah, ci Szwajcarzy, bądź też Niemcy. Są tacy zimni i ich nie ogarniam. Jak to facetów.
W czwartek, Mandy, moja przyjaciółka(tak, po 3 miesiącach czuję, że mogę ją tak nazwać). Chciała się ze mną spotkać. Wiedziałam, że ma problem(też ze Stefanem. My to mamy szczęście), musiałam się z nią spotkać, by pogadać. Była w drodzę do Niemiec, bo ona ma niemiecką wizę. Siedząc w jej samochodzie powiedziala, że bardzo chciałaby zebym z nią pojechała. Ja na to, że da się to zrobić - zawróciłyśmy i pojechałyśmy do mojego host domu. Host i oma zgodzili się i tak oto, po 3 godzinach byłam w Monachium - jedym z moich ulubionych miast. Oczywiście, połaziłam po mieście, zrobilam zakupy(kupiłam sukienkę za 7 euro, co w Zurichu kosztuje 40 chf). A ostatnio, ja ktam byłam z Mandy, to kupiłam za 10 eurosów sukienkę, co tu kosztuje 50 chf). I Oczywiście buty zimowe. Na obcasie.
Wróciłam grzecznie do Zurichu o 16. To były szalone godziny, ale warte tego!! :)
Trzymajcie się mocno!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz