Było źle, jest lepiej. Chyba trochę przesadziłam. Nie upijam się co weekend. Ale jak mam ochotę się wyłączyć. Nie to, co moje koleżanki - w środku tygodnia dzwonią pijane..
W niedziele było spotkanie polskich au pair - uważam je za udane. Mało tego - znalazłam rodaczkę w okolicy.
Boże, nic się u mnie nie dzieje... aż mnie to przeraża, haha!
wtorek, 29 listopada 2011
czwartek, 24 listopada 2011
Little bad girl.
Wiele razy mówiłam, że Szwajcaria mnie zmieniła. Do pewnego czasu uważalam, że zmieniła mnie, jeżeli chodzi o samodzielność i niezależność oraz wygląd. Niestety/stety zauwazyłam ostatnio, że to nie wszystko. Zmieniło się to, jak się zachowuje. To jak postrzegam ludzi. I szczerze mówiąc nie wiem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony stałam się bardziej otwarta. Pewna siebie. Z drugiej - niestety, cały czas daje się sobą manipulować. Widzę to, ale nie umiem powiedzieć temu "nie". Nie lubię być sama, a tak, to mam ta iluzję, że mogę z kimś przebywać, mieć przyjaciół.
Czemu się zmieniłam? Tak, chodzi tu o facetów. I o to, że piję. O to, że całuję się z pierwszymi lepszymi? Dlaczego? By poczuć się lepiej. Poczuć się chciana. Poczuć się ładna. A tak naprawdę(syndrom następnego dnia) budząc się następnego dnia nie pamiętam człowieka. Facet widzi, że jestem pijana, otwarta i czerpie z tego korzyści. Ja też. Ale czuje, że nie robię dobrze.
Tak, zmieniłam się. Ale i tak kocham moje szwajcarskie życie! :)
Czemu się zmieniłam? Tak, chodzi tu o facetów. I o to, że piję. O to, że całuję się z pierwszymi lepszymi? Dlaczego? By poczuć się lepiej. Poczuć się chciana. Poczuć się ładna. A tak naprawdę(syndrom następnego dnia) budząc się następnego dnia nie pamiętam człowieka. Facet widzi, że jestem pijana, otwarta i czerpie z tego korzyści. Ja też. Ale czuje, że nie robię dobrze.
Tak, zmieniłam się. Ale i tak kocham moje szwajcarskie życie! :)
sobota, 12 listopada 2011
Życie jak... W Zurichu! :)
Wszyscy wiedzą, że jestem pokręcona. Wszyscy wiedzą, że koleś od czatu mi się podoba. Odważyłam się i napisałam do niego, czy mnie lubi itp. brak odpowiedzi. Ah, ci Szwajcarzy, bądź też Niemcy. Są tacy zimni i ich nie ogarniam. Jak to facetów.
W czwartek, Mandy, moja przyjaciółka(tak, po 3 miesiącach czuję, że mogę ją tak nazwać). Chciała się ze mną spotkać. Wiedziałam, że ma problem(też ze Stefanem. My to mamy szczęście), musiałam się z nią spotkać, by pogadać. Była w drodzę do Niemiec, bo ona ma niemiecką wizę. Siedząc w jej samochodzie powiedziala, że bardzo chciałaby zebym z nią pojechała. Ja na to, że da się to zrobić - zawróciłyśmy i pojechałyśmy do mojego host domu. Host i oma zgodzili się i tak oto, po 3 godzinach byłam w Monachium - jedym z moich ulubionych miast. Oczywiście, połaziłam po mieście, zrobilam zakupy(kupiłam sukienkę za 7 euro, co w Zurichu kosztuje 40 chf). A ostatnio, ja ktam byłam z Mandy, to kupiłam za 10 eurosów sukienkę, co tu kosztuje 50 chf). I Oczywiście buty zimowe. Na obcasie.
Wróciłam grzecznie do Zurichu o 16. To były szalone godziny, ale warte tego!! :)
Trzymajcie się mocno!
W czwartek, Mandy, moja przyjaciółka(tak, po 3 miesiącach czuję, że mogę ją tak nazwać). Chciała się ze mną spotkać. Wiedziałam, że ma problem(też ze Stefanem. My to mamy szczęście), musiałam się z nią spotkać, by pogadać. Była w drodzę do Niemiec, bo ona ma niemiecką wizę. Siedząc w jej samochodzie powiedziala, że bardzo chciałaby zebym z nią pojechała. Ja na to, że da się to zrobić - zawróciłyśmy i pojechałyśmy do mojego host domu. Host i oma zgodzili się i tak oto, po 3 godzinach byłam w Monachium - jedym z moich ulubionych miast. Oczywiście, połaziłam po mieście, zrobilam zakupy(kupiłam sukienkę za 7 euro, co w Zurichu kosztuje 40 chf). A ostatnio, ja ktam byłam z Mandy, to kupiłam za 10 eurosów sukienkę, co tu kosztuje 50 chf). I Oczywiście buty zimowe. Na obcasie.
Wróciłam grzecznie do Zurichu o 16. To były szalone godziny, ale warte tego!! :)
Trzymajcie się mocno!
wtorek, 8 listopada 2011
Natalia mit dem Liebe.
Stefan. Osobnik zamieszkały w Wetzikonie(17 minut od Zurichu i 20 od Rappenswil). Lat? 22. Zawód? Coś komputerowego. Weekendy? Praca w jednym z najlepszych Zuriskich klubów. Poznałam go przez Badoo, w maju. Pod koniec września się spotkaliśmy po raz pierwszy. Totalne zauroczenie tym jakże mądrym i sympatycznym mężczyzną. Ale potem kontakt się "urwał" on nie pisał, ja prawie bez przerwy zaczynałam rozmowę(Jak sie okazało - nie bez przerwy. On zaczął 6 razy i ja zaczełam 6 razy). Średnio rozmawialismy raz na tydzień, ale przez ostatnie 5 dni on 3 razy zaczął rozmowę. Napisał, że w weekend będzie w Zurichu. I ";)". Czy to aluzja, że powinnam grzecznie wstąpić do tego klubu i z nim się spotkać. Nieważne.
Ale to napisał wczoraj:
Stefan — poniedziałek, 07 listopad 2011 20:52
Ale to napisał wczoraj:
Stefan — poniedziałek, 07 listopad 2011 20:52
I estimate you like this. i think your not one of these "normal" girls. like you say. You know what you want.
I w tym padłam, i od wczoraj mam budyń z mózgu. Zaczęłam lekko drążyć temat, oto odpowiedź:
Stefan — poniedziałek, 07 listopad 2011 21:01
hmm i think a girl that lifes so far away of her hometown knows what she wants.. i mean normal girls arent so courageous and dont realize what they want
Budyń z mózgu osiągnął rozmiary monstrualne. Serio, nie wiem, co myśleć. Skoro w jego mniemaniu wiem, co chce to powiinam to wykorzystać i napisać: Wiem, co chce. Chce, byś mi powiedział, czy mnie lubisz jak koleżankę, czy jako dziewczynę, bo to co napisałeś, sprawiło, ze nie wiem, co myśleć? Błagam, pomocy!!!!!!!
A oto moje słoneczko, Louise. Pewnie myśli "Moja au pair ma głowe w chmurach. Czy dalej będzie mnie nosić na rękach?":
A oto moje słoneczko, Louise. Pewnie myśli "Moja au pair ma głowe w chmurach. Czy dalej będzie mnie nosić na rękach?":
Byłam w sobotę na couchsurfingowej imprezie. Wykorzystałam moje kobiece atuty:P Wydałam w sumie 10 franków, a wypiłam za 90:P. I tak skończyłam obściskując się z jakimś kolesiem o imieniu(nomen omen) STEFAN. Ja to mam szczęście... Ale byłam w takim stanie, że nie pamiętam jego twarzy. Blah! miał tylko 3 dniowy zarost i miał jakieś problemy co do mojego języka. Boję się pokazać na CS-owych spotkaniach teraz. Buhahaha,działam zbyt impulsywnie. Ale i tak siebie lubię. I uwielbiam Szwajcarię!! :)
piątek, 4 listopada 2011
Say I am... Say I am... Say I am wonderful! :)
Długo mnie tu nie było. Ale cóż... Takie życie! :) Sporo roboty, bo hostka wyjechała na trasę po Azji - teraz powinna być w Pekinie :). Ale była szczęśliwa, że jedzie! A ja z nią, bo szczęśliwa host mama, to zajebista sprawa.
W ogóle nie czuję się tu jako pracownik. Tylko jako młodsza siostra hostki, a starsza dzieciaków. No serio - która hostka pójdzie na zakupy i kupi swojej au pair ubrania, bo "nie mogła się powstrzymać". A tydzień później daje bilety na pociąg do Warszawy. Uwielbiam ją. Chce, bym została na drugi rok. Odpowiedz jest tylko jedna: Tak, zostaje. Ale mam ją dać w grudniu lub styczniu. Ale już wiem. Za mocno kocham te dzieciaki i Zurich, by stąd odejść. Zurich jest miejscem, w którym czuję, że żyje. Jestem szczęśliwa, mimo tego, że zmęczona. JEstem tu 2 i pół miesiąca. Dokłądnie 11 tygodni:).
Przed wyjazdem jako au pair nie akceptowałam siebie. Wszystkim mówiłam, że czuje się dobrze w swoim rozmiarze 48. Nie, nie akceptowałam się. Teraz schudłam. Noszę spodnie rozmiaru L i bluzki rozmiaru 40- 42. CZuje się dobrze. To się nazywa akceptacja. Bo przebywam z ludźmi, którzy mnie akceptują.
Styl mi się zmienił - noszę sukienki itp. Długie t-shirty w ciemnych kolorach. Mój "polski" styl przestał istnieć. Zaczęłam nosić rzeczy, których nigdy wcześniej bym nie założyła. Lubię to:). Lubię siebie. To naprawdę sporo, po tym, co przeszłam. Akceptacja siebie to sukces. Ja go osiągnęłam. Bo jeśli akceptujesz siebie, to inni akceptują Ciebie. A jeśli zamkniesz się w sobie - nie ma szans na nowe znajomości.
Piosenka, którą uwielbiam <3: http://www.youtube.com/watch?v=a28s_wyqkyc&feature=share
W ogóle nie czuję się tu jako pracownik. Tylko jako młodsza siostra hostki, a starsza dzieciaków. No serio - która hostka pójdzie na zakupy i kupi swojej au pair ubrania, bo "nie mogła się powstrzymać". A tydzień później daje bilety na pociąg do Warszawy. Uwielbiam ją. Chce, bym została na drugi rok. Odpowiedz jest tylko jedna: Tak, zostaje. Ale mam ją dać w grudniu lub styczniu. Ale już wiem. Za mocno kocham te dzieciaki i Zurich, by stąd odejść. Zurich jest miejscem, w którym czuję, że żyje. Jestem szczęśliwa, mimo tego, że zmęczona. JEstem tu 2 i pół miesiąca. Dokłądnie 11 tygodni:).
Przed wyjazdem jako au pair nie akceptowałam siebie. Wszystkim mówiłam, że czuje się dobrze w swoim rozmiarze 48. Nie, nie akceptowałam się. Teraz schudłam. Noszę spodnie rozmiaru L i bluzki rozmiaru 40- 42. CZuje się dobrze. To się nazywa akceptacja. Bo przebywam z ludźmi, którzy mnie akceptują.
Styl mi się zmienił - noszę sukienki itp. Długie t-shirty w ciemnych kolorach. Mój "polski" styl przestał istnieć. Zaczęłam nosić rzeczy, których nigdy wcześniej bym nie założyła. Lubię to:). Lubię siebie. To naprawdę sporo, po tym, co przeszłam. Akceptacja siebie to sukces. Ja go osiągnęłam. Bo jeśli akceptujesz siebie, to inni akceptują Ciebie. A jeśli zamkniesz się w sobie - nie ma szans na nowe znajomości.
Piosenka, którą uwielbiam <3: http://www.youtube.com/watch?v=a28s_wyqkyc&feature=share
Subskrybuj:
Posty (Atom)