To jest oficjalne. Nie chcialam nikomu mowic, tylko grupa najblizszych wiedziala o tym, ze staralam sie dostac na roczny kurs w Institut Elementarpädagogik. To kurs w zakresie bycia prowadzaca taki Klub Malucha. Dzis dostalam oficjalne potwierdzenie, ze od stycznia zaczynam szkołę. Bedę się uczyc o psychologii malego dziecka, o tym jak rozwijac kreatywnosc, jak rozmawiac z rodzicami.. to znak, ze Szwajcaria zostanie moim domem, ze bede sie tu rozwijala. Tak więc... moja droga do spelnienia marzen zaczyna sie na powaznie! :)
czwartek, 13 listopada 2014
środa, 27 sierpnia 2014
3 lata i 10 dni
3 lata minęły. 3 lata. 1/7 mojego życia spędziłam w Szwajcarii. A wszystko wydaje sie, jakby wydarzyło się wczoraj. Moj przylot, moje pierwsze dni jako au pair. Strach, ekscytacja... to wszystko jest wciąż zywe, jest wciąż we mnie. Każdego dnia jestem wdzięczna losowi za moją wspaniała host rodzine, ludzi z ktorymi obecnie pracuje.
Nie mam słòw, ktorymi moge opisac jak sie czuje te 3 lata pozniej. Jestem naprawde szczesliwa, mam wspaniałych rodzicow, niezwyklych przyjaciol, najwspanialszego mezczyzne pod słoncem, a dzieciaki, ktoryni sie opiekuje sa wspaniale.
Mam plan na kolejne lata i sie nie poddam, bo kocham moje życie takim, jakim jest.
Moi drodzy, pamiętajcie, ze jak walczycie o swoje marzenia to one sie spelnia.
Trzymajcie sie goraco!
N.
czwartek, 24 lipca 2014
Hallo München! :)
Mialam moje male wakacje. Z Nim. Największy test dla związku. Uwazam, ze test zdany sam w sobie na 6+ :).
Bylismy w Monachium, miejscu, ktore kocham miloscią wielka, od momentu, kiedy zobaczylam je po raz pierwszy we wrzesniu 2011. Pierwsze miejsce, jakie zobaczylam podczas mojej zmiany. I obiecalam sobie, ze zabiore tam osobe wazna dla mnie. I tak oto, pojechalismy.
Te 5 dni bylo wspaniala odskocznia od mojego Szwajcarskiego zycia. Pozwolilo mi to nabrac dystansu, zrozumiec, czego chce od siebie, zycia i Niego. Zrozumialam, bo ten wyjazd byl fantastyczny. Pogoda byla swietna, Monachium nie zmienilo sie nic a nic. Ja sie w koncu wysypialam, jadlam to, na co mialam ochote(o dieto!), i po prostu- kazdego dnia na mojej twarzy goscil usmiech :). Po krotce, gdzie bylam:
Dzien 1- przyjazd, zameldowanie w super hotelu, spacer po Starym Miescie i wypoczynek
Dzien 2- Maniak sportu zabral mnie do AlianzArena. Lubie nożną, ale nie jestem fanatyczka jak on. Boisko jest wielkie, ale bardzo mile. Dobrze bylo zobaczyc Jego w naturalnym srodowisku :D. Potem udalismy sie na zakupy i(o dziwo) on wytrzymal :D. Potem poszlismy na randke do wspanialej Bawarskiej restauracji, nazywa sie Zwickl, polecam kazdemu, kto udaje sie do Monachium i chce zaznac prawdziwej Bawarskiej kuchni!! :) Jako, ze restauracja znajduje sie niedaleko Marienplatz, zaliczylismy spacer po starym miescie w ciepla wakacyjna noc :)
Dzien 3- OlimpiaPark. Must see pobytu w Monachium!! Wieza, z ktorej rozciagaja sie piekne widoki na miasto, male jeziorko, seelife, park, Muzeum BMW. Czyli drugi dzien jego pasji. Moich tez, w koncu lubie zwiedzac ;). Jezeli chodzi o lunch, to Monachium jest pelne stoisk z Currywurst, ktora moge z calego serca polecic. Kolejna restauracja godna polecenia jest 'El Gordo Loco'- mala, kameralna meksykanska knajpka w centrum miasta. Obsluga super, a jedzenie- tiptop! :)
Dzien 4- Oboz Koncentracyjny Dachau. I tyle w tym temacie. On byl bardzo poruszony historiami, jakie mu opowiedzialam. Mnie uderzyla prostota muzeum i calego miejsca. Male slowa, zdjecia, daja piorunujace wrazenie!
Dzien 5- Dzien moich pasjii! Muzeum Antyczne, Sztuki Wspołczesnej. Aż cud, ze wytrzymal ze mna tyle! :) Glyptothek jest moim miejscem, te rzezby, ten budynek! Polecam kazdemu, nawet nieartystycznej duszy :). Drugie miejsce, pelne dziel Warhola i innych wspolczesnych artystow, takze godne uwagi. A Taverna Limani jest kolejnym miejscem, ktore polecam. Ukryte w moanchijskim blokowisku, niedaleko do stacji metra, serwujace przepyszna grecka kuchnie oraz wspaniala ekipa! Polecam :D
Dzien 6- pozegnanie i ostatnie spojrzenie na Marienplatz i powrot do Zurichu.
Moze i jestem zmeczona teraz, ale bylo warto. Jestem wypoczeta, szczesliwa. I to chyba najwazniejsze
N.
sobota, 7 czerwca 2014
Teraz i tu.
Szalony czas za mna. Przestalam byc sceptyczna, zaczęlam byc rozsadna i mysląca. Zaczełam rozumiec, ze życie nie jest bajka, ale my jestesmy w stanie sprawic, by bylo jak bajka.
Moja mama przylatuje jutro. Nie widzialam jej pol roku, nastepnym razem będe w Polsce w grudniu i, co tu duzo mowic, zaczelam tesknic za rodzina, w szczegolnosci za mama. To najwspanialsza kobieta na swiecie. Jestem dumna, ze to wlasnie ja moge nazywac swoja mama. Ze to ona sprawila, poprzez swoje zaufanie w stosunku do mnie, ze jestem w tym miejscu w ktorym teraz jestem. Nauczyla mnie ona konsekwencji, pozytywnego myslenia i co najwazniejsze- akceptacji. Nauczyla mnie, ze ludzi akceptuje sie takimi jakim sa. Nie nalezy ich zmieniac.
Dlatego wlasnie wciaz jestem z D... Malo tego, odbieramy jutro moja mame z lotniska. Razem. Jak jest sie w zwiazku z Szwajcarem, co poznanie rodzicow to najwyzszy krok. To teraz czekam, az poznam jego rodzicow...
Czy jestem szczesliwa? Tak, mimo chwil zwatpienia. Ale wiem, ze na koncu bedzie dobrze :-)
Buziaki
N.
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Break.
Ostatnie 2 tygodnie byly szalone. Nie wiem, jak je przetrwalam. Istny zyciowo-uczuciowy rollercoster.
Moja szefowa urodzila. Trzymanie w ramionach parugodzinnego dziecka jest uczuciem nie do opisania. Nowe zycie, ktorego bede czescia przez jakis czas. Juz od pierwszych dni. Malo tego, jestem juz czescia rodzinnego albumu. Chyba stalam sie czescia rodziny, bo z szefem i Timmym pojechalam do Austrii, na slub brata szefowej. Tak oto poznalam rodzine i zobaczylam Feldkirch, przepiekne miasto.
Dalej... Dwa tygodnie temu omal nie rozstalam sie z Danielem. Zrobilismy sobie pauze... wszystko powoli wraca do normy, ale nie wiem, czemu jestem taka sceptyczna i nie jestem zbyt szczesliwa. Niestety strach przed byciem zraniona robi swoje i bardzo sie boje. Te dwa tygodnie temu cos sie rozpadlo. Mowie mu, ze moge to naprawic. Ale co, jesli nie moge? Co, jesli on znowu zacznie uciekac? Co jesli ja sie zamkne w sobie? Probuje, bo tam, w sercu mi na nim zalezy. Tylko... boje sie, ze mu sie odwidzi i zrezygnuje. Chyba dlatego boje sie dac z siebie 100%. Jednak strach przed porazka w milosci jest najsilniejszy ze wszystkich. Coz, wczoraj rozmawialismy i dowiedzialam sie od niego, ze jestesmy razem. Tylko... dlaczego jestem sceptyczna?
piątek, 21 lutego 2014
Oni
Louise i Timmy. Louise zajmowalam sie prawie 2 lata, Timmym juz pol roku. Dzieciaki od poczatku zostaly najlepszymi przyjaciolmi, nie wyobrazaja sobie zycia bez wspolnych zabaw :-)
To zdjecie jest chyba dla mnie najwazniejsze. Louise i Timmy siedzieli na sofie i Louise opowiadala mu, jak to bylo ze mna. Wszystkie wspomnienia. Nawet nie przypuszczalam, ze ona to pamieta. A Tim po prostu sluchal i gladzil ja po policzku, a ona pocalowala jego dlon...:-)
Dzieci. Nie wiecie, ile radosci i szczescia daje mi moja praca!
Pozdrowienia z deszczowej Szwajcarii
N.
czwartek, 30 stycznia 2014
Oto On.
Chyba najwyzsza pora przedstawić Jego*. Faceta, ktory sprawia, ze nie musze nic mowic. Faceta, ktory akceptuje moje szalenstwa, mnie taka jaka jestem. Ktory po prostu jest i za ktorym szaleje :).
Jego poznalam przez internet. Wymienilismy sie numerami i zaczelismy pisac. On byl zawsze obok. Zawsze moglam do Niego napisac, pomimo, ze nigdy Go nie widzialam oraz nie slyszalam jego glosu. Pisanie z Nim bylo czyms naturalnym, notabene zaprzyjaznilismy sie ze soba przez te smsy. Po prostu pisanie ze soba bylo czyms naturalnym i normalnym. Dobrze sie dogadywalismy, az w koncu, po prawie roku, zaproponowal,by sie spotkac. Nigdy nie zapomne tego, jak na mnie patrzyl z zainteresowaniem, jak sluchal. Jak nikt wczesniej.
Potem nastapila moja wielka przeprowadzka, On bez slowa mi pomogl, jezdzil ze mna do Ikei, pomogl z moimi rzeczami. Poznal moja byla host rodzinke, byl pierwszym gosciem w moim mieszkanku. Nastepnie zaczely sie dlugie spacery, rozmowy, On zaczal uczyc sie polskiego i ten moment, kiedy zrozumialam, ze chce, by byl On kims wiecej niz tylko wspanialym przyjacielem- wypad na lodowiec. W srodku lata pojechalismy na lodowiec, bo On wiedzial, ze moim marzeniem bylo doswiadczenie zimy w srodku lata. Wtedy niechcacy zlapalismy sie za rece, On dal mi swoja bluze, bo mi bylo zimno. Wtedy zrozumialam, ze ten facet o mnie dba. Ze sie martwi. Ze pamieta o czym mowilam, ze slucha. I ze chce cos wiecej. To bylo w sierpniu, w miedzyczasie widzielismy sie pare razy i potem on pojechal na wakacje, a ja swirowalam, ze nie wiem, co u Niego. Wtedy postanowilam, ze pora postawic kawe na lawe. Na tydzien przed moimi urodzinami poprosilam, by pojechal ze mna do Ikei po meble i pomogl mi je zlozyc. Zgodzil sie bez problemu. Zlozyl, potem nastapila rozmowa i okazalo sie, ze czujemy do siebie to samo. Kolejne 3 miesiace to byla rownia pochyla, nie umielismy sie odnalezc w tym, co dzialo sie miedzy nami. Ja jestem zywiolowa i otwarta, a On jest spokojny i niesmialy. Coz, powiedzialam mu, ze albo ruszymy, albo to koniec. Ruszylismy. Dzis jestem szczesliwa. Szwajcarskie puzzle ulozyly sie w calosc. Caly czas nie wierze, ze los obdarowal mnie mężczyzną, ktory najpierw byl przyjacielem, a potem stal sie moim chlopakiem. I pomimo tego pozostal przyjacielem.
*On ma na imie Daniel i jest Szwajcarem. Jest najwiekszym fanem unihokeja, posiada magiczna zdolnosc uciszenia mnie i wiele innych zalet.
Pozdrawiam Was goraco,
N.