Ostatnie 2 tygodnie byly szalone. Nie wiem, jak je przetrwalam. Istny zyciowo-uczuciowy rollercoster.
Moja szefowa urodzila. Trzymanie w ramionach parugodzinnego dziecka jest uczuciem nie do opisania. Nowe zycie, ktorego bede czescia przez jakis czas. Juz od pierwszych dni. Malo tego, jestem juz czescia rodzinnego albumu. Chyba stalam sie czescia rodziny, bo z szefem i Timmym pojechalam do Austrii, na slub brata szefowej. Tak oto poznalam rodzine i zobaczylam Feldkirch, przepiekne miasto.
Dalej... Dwa tygodnie temu omal nie rozstalam sie z Danielem. Zrobilismy sobie pauze... wszystko powoli wraca do normy, ale nie wiem, czemu jestem taka sceptyczna i nie jestem zbyt szczesliwa. Niestety strach przed byciem zraniona robi swoje i bardzo sie boje. Te dwa tygodnie temu cos sie rozpadlo. Mowie mu, ze moge to naprawic. Ale co, jesli nie moge? Co, jesli on znowu zacznie uciekac? Co jesli ja sie zamkne w sobie? Probuje, bo tam, w sercu mi na nim zalezy. Tylko... boje sie, ze mu sie odwidzi i zrezygnuje. Chyba dlatego boje sie dac z siebie 100%. Jednak strach przed porazka w milosci jest najsilniejszy ze wszystkich. Coz, wczoraj rozmawialismy i dowiedzialam sie od niego, ze jestesmy razem. Tylko... dlaczego jestem sceptyczna?
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Break.
Subskrybuj:
Posty (Atom)